Trochę o mnie:

avatar








Poisonek z wiochy Częstochowa. Przejechałem 170165.52 km (na bikestats) + 48183 km (przed bikestats). Więcej o mnie.

10.2010 - 05.2011 Nowotwór próbował...

Póki co nie dał rady...



„Ból jest przemijający, a skutki rezygnacji pozostają na zawsze.”


"Rower jest pojazdem napędzanym siłą mięśni. Rower jadący pod górę jest pojazdem napędzanym siłą woli..."


"Nikt nie będzie mi mówił jak mam żyć, bo nikt za mnie nie umrze..."


"Nie słuchaj głosu w Twojej głowie, który mówi, że nie dasz rady. On łże..."



Yes Master!!! Na zawsze z Tobą...




AKTUALNY SEZON

Sezon 2024 button stats bikestats.pl

ARCHIWALNE SEZONY

Sezon 2023

button stats bikestats.pl

Sezon 2022

button stats bikestats.pl

Sezon 2021

button stats bikestats.pl

Sezon 2020

button stats bikestats.pl

Sezon 2019

button stats bikestats.pl

Sezon 2018

button stats bikestats.pl

Sezon 2017

button stats bikestats.pl

Sezon 2016

button stats bikestats.pl

Sezon 2015

button stats bikestats.pl

Sezon 2014

button stats bikestats.pl

Sezon 2013

button stats bikestats.pl

Sezon 2012

button stats bikestats.pl

Sezon 2011

button stats bikestats.pl

Sezon 2010

button stats bikestats.pl

Sezon 2009

button stats bikestats.pl

Sezon 2008

button stats bikestats.pl


MOJE KRĘCENIE OD 01.01.1997 do 31.10.2024: 217.827 km


1997: 3806 km
1998: 4146 km
1999: 3757 km
2000: 4659 km
2001: 3253 km
2002: 4754 km
2003: 4309 km
2004: 6004 km
2005: 5278 km
2006: 5012 km
2007: 3205 km
2008: 11017 km
2009: 4918 km
2010: 4888 km
2011: 4791 km
2012: 8417 km
2013: 12372 km
2014: 11459 km
2015: 11409 km
2016: 16632 km
2017: 10351 km
2018: 11305 km
2019: 11587 km
2020: 11091 km
2021: 10023 km
2022: 10061 km
2023: 10112 km
2024: ?


MOJE MAX`Y:


Max dystans 24 godzinny:

505,77 km


Max dystans miesięczny:

2156,10 km


Max dystans roczny:

16632 km


Max prędkość:

82,73 km/h


Max wysokość n.p.m.:

2776 m n.p.m.


Max wyjazdów w miesiącu:

31 - grudzień 2021


Max wyjazdów w roku:

316 - 2016


Min 10.000 km w rok:

12 razy - ostatnio 2023


Min 1000 km w miesiącu:

100 razy - ostatnio październik 2024


Min 100 km dziennie:

302 razy - ostatnio 20.10.2024


Max temperatura na rowerze:

+41°C


Min temperatura na rowerze:

-17°C


Odwiedzone województwa:

dolnośląskie, kujawsko - pomorskie, łódzkie, małopolskie, mazowieckie, opolskie, pomorskie, śląskie, świętokrzyskie, wielkopolskie, zachodniopomorskie


Odwiedzone kraje:

Austria, Hiszpania, Niemcy, Polska, Słowacja, Szwajcaria, Szwecja, Turcja, Włochy

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

E. Ważne wydarzenia

Dystans całkowity:5256.69 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:b.d.
Średnia prędkość:b.d.
Liczba aktywności:55
Średnio na aktywność:95.58 km
Więcej statystyk
  • DST 52.02km
  • Aktywność Jazda na rowerze

10 tysięcy kilometrów w 2016.

Środa, 20 lipca 2016 • dodano: 20.07.2016 | Komentarze 2

10 tysięcy kilometrów w 2016. Piąty raz w życiu zrobiłem minimum 10000 w sezonie. Mega wcześnie: dopiero 20 lipca, więc jeśli nic złego się nie wydarzy, to na koniec roku będzie moc :) 
Poranny Olsztyn przez pożarówkę z powrotem przez Ostrówek, Skrajnicę i rowerostradę. Mgła jak cholera. W południe jeszcze rowerowy relaks z Amelką.
10000 km w 2016
10000 km w 2016 © poisonek
Korale z rosy na pajęczynie
Korale z rosy na pajęczynie © poisonek




Częstochowa - Kraków - Częstochowa. 9000 km w 2016.

Poniedziałek, 4 lipca 2016 • dodano: 04.07.2016 | Komentarze 5

Ze dwa dni temu wpadło mi do głowy, żeby zrobić Kraków w obie strony. Do tego na Maryśce, która w Krakowie jeszcze nie była. Długo nie myślałem: dziś pobudka o 4:30 i o 5:00 już w drodze. Trasa w 100% asfaltowa - niestety ze względu na rodzaj ogumienia musiałem zrezygnować z pięknego odcinka od Bramy Krakowskiej do Korzkwi i skręcić wcześniej na Skałę. Poza tym trasa zwyczajowa: Poraj, Masłońskie, Myszków, Zawiercie, Ogrodzieniec, Klucze, Olkusz, Kosmołów, Sułoszowa, Pieskowa Skała, Skała, Brzozówka, Zielonki i Kraków. Nie miejscu byłem mega wcześnie, bo już o 9:45 :). Zakupiłem śniadanko, które zjadłem nad Wisłą i bez zbędnej zwłoki wróciłem do domu identyczną trasą. Troszkę się ujechałem na powrocie bo niestety wiaterek mocno dokazywał. Poza tym chyba mocno nadwyrężyłem ścięgno podkolanowe. W domu zameldowałem się o 16:25.
Niejako przy okazji Facebook mi powiedział, że dziś mam rocznicę: równo 10 lat temu rozpocząłem swoje rowerowe wypady do Krakowa. Dziś po 10 latach zawitałem tam po raz 25. Jak to się pięknie spięło klamrą czasu...
Ponad 1800 metrów w pionie. O średniej nie ma co pisać, bo skutecznie ją zabiło snucie się po centrum Krakowa.
9000 km w sezonie.
Przy zamku w Pieskowej Skale
Przy zamku w Pieskowej Skale © poisonek
Na Rynku w Krakowie
Na Rynku w Krakowie © poisonek
Wieża Ratuszowa
Wieża Ratuszowa © poisonek
Wawel jaki jest każdy widzi
Wawel jaki jest każdy widzi © poisonek
Na Rynku w Krakowie
Na Rynku w Krakowie © poisonek
Makieta Wieży Ratuszowej z Sukiennicami w tle
Makieta Wieży Ratuszowej z Sukiennicami w tle © poisonek
Góry kurna Olek :)
Góry kurna Olek :) © poisonek
Pochylec w Skale
Pochylec w Skale © poisonek
Z Maczugą Herkulesa w tle
Z Maczugą Herkulesa w tle © poisonek




Pięcioletnia przeżywalność...

Poniedziałek, 16 maja 2016 • dodano: 16.05.2016 | Komentarze 3

W medycynie onkologicznej funkcjonuje termin "pięcioletnia przeżywalność". Jeśli udało Ci się przeżyć 5 lat w remisji, to jest to sukces. To swego rodzaju punkt graniczny, po którym prawdopodobieństwo nawrotu nowotworu jest minimalne. Dziś mija 5 lat mojej pełnej remisji - całkowitego cofnięcia się choroby nowotworowej. 16 maja 2011 zrobiono mi badanie PET, które to stwierdziło. Długo czekałem na tą chwilę. Dziś moje Święto...


Nie było innej opcji, jak uczczenie tego dnia dziennym przebiegiem powyżej 100 km. Dzień roboczy, więc nie był to jeden wyjazd. Rano do pracy przez Kucelin, Guardiana, pożarówkę, Olsztyn, Kusięta, Brzyszów, Srocko, Zawodzie, Aleje, OBI, Północ i Lasek Aniołowski. Pod wieczór znów do pracy. Ponownie dość pokręconą drogą. Zajrzałem między innymi na Parkitkę, bo ciekaw byłem jak obecnie wygląda Aleja Brzozowa. Ładnie :) Zimno jak cholera...
Bunkier z 1939 r. przy ulicy Łódzkiej w Częstochowie I
Bunkier z 1939 r. przy ulicy Łódzkiej w Częstochowie I © poisonek
Bunkier z 1939 r. przy ulicy Łódzkiej w Częstochowie II
Bunkier z 1939 r. przy ulicy Łódzkiej w Częstochowie II © poisonek
Bunkier z 1939 r. przy ulicy Łódzkiej w Częstochowie III
Bunkier z 1939 r. przy ulicy Łódzkiej w Częstochowie III © poisonek
Aleja Brzozowa
Aleja Brzozowa © poisonek




2 tysiące w kwietniu. 5 tysięcy w sezonie.

Czwartek, 28 kwietnia 2016 • dodano: 28.04.2016 | Komentarze 3

Nie spodziewałem się, przeżywając kryzys motywacyjny w zeszłym sezonie, że moja rowerowa pasja tak eksploduje w 2016. Kwiecień to mój najlepszy, rowerowy miesiąc w życiu: 2000 przejechanych km. 5000 km w 2016.
Dziś do pracy a nastepnie powrót do domu okrężnym standardem przez Zawodzie, Srocko, Brzyszów, Kusięta, Olsztyn, Odrzykoń, Guardiana i Kucelin. Na koniec jeszcze kilka kilometrów po okolicy załatwić 3 sprawy i odstawić rower do Zbyszka, który dostarczy go jutro wieczorem na Podhale. Rozpoczyna się majówka w Tatrach, choć patrząc na to, co się wyprawia w tej chwili w Zakopanem ciężko to nazwać majówką. Chyba bardziej pogodowo pasuje "styczniówka" ;) Ale zobaczy się - może coś uda się przejechać.




3 x równik. Tradycyjne "po jajkach".

Sobota, 26 marca 2016 • dodano: 26.03.2016 | Komentarze 1

Tradycyjna, Wielkanocna przejażdżka "po jajkach". Tak każe Świąteczny zwyczaj. Rano nic nie wskazywało na to, że się odbędzie, bo lało chwilami okrutnie, ale z czasem się rozpogodziło, asfalty wyschły i można było się przejechać. Ustawiłem się ze Zbyszkiem i zrobiliśmy rundkę przez Kucelin, Odlewników, Legionów, Srocko, Brzyszów, Małusy, Turów, Przymiłowice, Olsztyn, Kusięta, Guardiana i Kucelin.

Obwód równika Ziemi to 40.075 km. Trzykrotny obwód równika Ziemi to 120.225 km. Po dzisiejszej przejażdżce mój całkowity dystans przejechany na rowerze to 120.249 km. Oznacza to, że dziś zamknąłem trzecie i rozpocząłem czwarte okrążenie wokół Matki Ziemi. No cóż: kręcimy się dalej :)




10000 km w 2015.

Środa, 4 listopada 2015 • dodano: 04.11.2015 | Komentarze 6

4 listopada to zdaje się mój szczęśliwy dzień. Po pierwsze w tym dniu urodziny obchodzi moja Żonka. Po drugie tak się składa, że ta data jest dla mnie szczęśliwa również rowerowo. Dziś po raz czwarty w życiu i jednocześnie trzeci z rzędu przekroczyłem barierę 10 tysięcy kilometrów przejechanych na rowerze w jednym roku. Co więcej trzy z tych czterech 10 tysięczników wskoczyło mi właśnie dokładnie 4 listopada.
Jak i rok temu dedykuję mój wysiłek włożony w pokonanie w ciągu jednego roku takiego dystansu mojej Żoneczce. To dla Ciebie :)
Trasa ze względu na ograniczenia czasowe tylko dom - praca - dom naokoło przez miasto. W drodze powrotnej towarzyszył mi Robert, który był światkiem już mojej trzeciej dziesiątki. Dzięki STin14.
10000 km w 2015 roku
10000 km w 2015 roku © poisonek




10000 km w 2014 :)

Wtorek, 4 listopada 2014 • dodano: 04.11.2014 | Komentarze 3

10000 km w sezonie 2014. Drugi raz z rzędu i trzeci w ogóle.
Dziś moja Żoneczka obchodzi urodzinki. W ostatnim czasie tak kombinowałem z dystansem, żeby liczba 10000 km przejechany w tym sezonie wypadła właśnie w Jej święto. Tak jak w zeszłym roku dedykuję te 10 tysiączków mojej Truskaweczce. Przy okazji wszystko spięło się całkiem fajną klamrą: swoje pierwsze 10000 km w sezonie też zaliczyłem 4 listopada. To było w 2008. 
Dom - praca - dom w obie strony wałem. W centrum podjechałem sobie w III Aleję zobaczyć nową ławeczkę z Markiem Perepeczką, który rozsiadł się naprzeciwko Haliny Poświatowskiej. Cyknąłem fotkę i chyba nieco zasmuciłem Asię, która akurat przejeżdżała obok w drodze do pracy i która też ciśnie do dyszki. Da radę - twarda jest.
W pracy godzinka przerwy, więc podskoczyłem do Lasku Aniołowskiego zobaczyć jak wygląda jesień. Kolorowo.
No i jest dycha :)
10000 km w 2014 roku
10000 km w 2014 roku © poisonek
Ławeczka Marka Perepeczki
Ławeczka Marka Perepeczki © poisonek
Jesień w Lasku Aniołowskim I
Jesień w Lasku Aniołowskim I © poisonek
Jesień w Lasku Aniołowskim II
Jesień w Lasku Aniołowskim II © poisonek
Jesień w Lasku Aniołowskim III
Jesień w Lasku Aniołowskim III © poisonek
Jesień w Lasku Aniołowskim IV
Jesień w Lasku Aniołowskim IV © poisonek
Jesień w Lasku Aniołowskim VI
Jesień w Lasku Aniołowskim V © poisonek
A to miejsce, w którym odbywały się zacięte mecze "żużlowe" na Wigry 3. Jak widać chłopaki przerobili go na miejscówkę do skakania :)
Dawny
Dawny "tor żużlowy" do zawodów na Wigry3 © poisonek




  • DST 505.77km
  • Aktywność Jazda na rowerze

Częstochowa - Gdańsk. 505,77 km w 24 h. SPEŁNIENIE!!!

Sobota, 5 lipca 2014 • dodano: 07.07.2014 | Komentarze 33


Marzenia się spełniają. 505,77 km w ciągu 24 godzin z Częstochowy do Gdańska.

Rekordowy dystans: Częstochowa - Gdańsk w 24 godziny
Rekordowy dystans: Częstochowa - Gdańsk w 24 godziny © Poisonek

Trasa © poisonek

O jednodniowej wyprawie nad morze z Częstochowy do Gdańska usłyszałem w pewnym sklepie rowerowym już dobrych 15 lat temu. Zrobił to mój znajomy Marcin wraz z grupą swoich kolegów. Wtedy była to dla mnie totalna abstrakcja. Podziw jaki miałem dla tych osób tak mocno się we mnie zakorzenił, że w środku coś tam już wtedy zakiełkowało. Mijały lata a ja ewoluowałem rowerowo. Z czasem zacząłem nieśmiało myśleć, że kiedyś warto by było spróbować. Jednak sporo krótsze trasy, które robiłem i to jaki był po nich stan mojego organizmu uzmysławiał mi, jak piekielnie trudne dla mnie jest to wyzwanie. Myśl o Gdańsku w 24 godziny stała się jednak moją obsesją. Nie było sezonu w ostatnich latach w którym nie myślałem o tym ekstremum bardzo intensywnie. Pierwszy raz realnie zacząłem się do tego przymierzać w 2010 roku. Niestety przeszkodził nowotwór...
W 2011 zrobił to Michaill i wzbudził mój ogromny podziw i zazdrość, która jeszcze bardziej wzmocniły moje marzenie. Studziło mnie jednak to, czego Jacek doświadczył po wyprawie. Poważna kontuzja kolana - taka cena.
Stan mojego organizmu z roku na rok się pogarsza. Chemioterapia zrobiła swoje a doszły jeszcze problemy z kolanami i poważne z kręgosłupem. Marzenie się oddalało. Uświadomiłem sobie jednak, że muszę spróbować. Całe to moje rowerowanie, wszystkie rekordy pozostawały by zawsze w cieniu tego niespełnionego celu. Czułbym się niespełniony rowerowo, cokolwiek jeszcze na tym rowerze bym zrobił.

"Mogę zaakceptować porażkę, ale nie mogę zaakceptować braku próby." - Michael Jordan.


Spróbowałem. Założenie było proste: dojechać z Częstochowy do Gdańska w 24 godziny. 500 km... Decyzja zapadła błyskawicznie - bez długiego planowania i nakręcania się. Nastąpił wybór daty, trasy i roweru, którym pojechałem. Góral. Bo tak właśnie miało być w moim marzeniu - na góralu. Może na szosówce, którą mam było by prościej, ale ja bym to odebrał jako pójście na skróty. 
Sen przed wyjazdem w sobotę 5 lipca był nieporozumieniem. Emocje nie pozwalały zasnąć i skończyło się tylko na 3,5 godzinnym epizodzie, przerywanym częstym budzeniem się. Zapakowałem najbardziej niezbędne rzeczy i prowiant do plecaka. Kierował mną totalny minimalizm: wszystkiego było tylko tyle, ile potrzeba. Nawet pasty do zębów zabrałem tylko na 3 mycia. Mini ręczniczek. Łyżka do jedzenia? Aluminiowy antyk, bo lżejsza. Liczył się każdy gram. W drogę.

Częstochowa 5 lipca 2014 godzina 3:00.


Trasa wyglądała następująco: Częstochowa, Nowa Brzeźnica, Szczerców, Buczek, Łask, Szadek, Uniejów, Dąbie, Kłodawa, Przedecz, Izbica Kujawska, Lubraniec, Brześć Kujawski, Włocławek, Lipno, Kikół, Golub - Dobrzyń, Lipnica, Wąbrzeźno, Radzyń Chełmiński, Grudziądz, Dolna Grupa, Warlubie, Osiek, Skórcz, Starogard Gdański, Kleszczewo i Gdańsk. W nawigacji czasem pomagał GPS w telefonie, do którego zabrałem trzy zapasowe baterie. Nie obyło się jednak bez dwóch pomyłek trasy, co dołożyło mi około 10 dodatkowych kilometrów. W sumie to nic się nie stało, bo gdyby nie to, trzeba by było dokręcać do 500 km u celu podróży.
Zastosowałem system Jacka: godzina jazdy - 5 minut przerwy, którą co kilkadziesiąt kilometrów wydłużałem do 10 minutowego postoju. Przerwy często wypadały mi pomiędzy miejscowościami, więc na ich miejsce wybierałem najczęściej zabudowane przystanki autobusowe. Kładłem się tam na brzuchu na ławeczce, odciążając co raz bardziej bolące plecy. Plecak wypełniony wodą, prowiantem i niezbędnymi rzeczami strasznie ciążył i wzmagał ból pleców i karku. Po drodze pożywiałem się zabranym ze sobą makaronem z sosem pomidorowym popakowanym w woreczki strunowe. No i standardowe batony musli i woda z bukłaka.
Pierwszy poważny kryzys dopadł mnie tuż przed półmetkiem. W okolicach 250 km siły mnie opuściły. Perspektywa przejechania jeszcze 250 km niszczyła mnie psychicznie. Do tego zrobiło się potwornie gorąco. Zacząłem się zastanawiać czy dam radę. Pomogła Żonka motywując przez telefon, rozmowy z Rafałem i Robert również przesyłający motywujące sms`y. Swoje zrobiła też Pepsi. 100% cukru w cukrze dodało energii i jakoś poszło. Za półmetkiem było już lepiej, no bo "już bliżej jak dalej". Jednak zmieniał się teren: to, że bliżej morza wcale nie znaczy, że bardziej płasko. Przeciwnie - trasa zaczęła przypominać sinusoidę. Doszedł ból lewego kolana, którego się spodziewałem. Super - około 200 km dociążając bardziej prawą nogę... Oczywiście przypłaciłem to skurczami prawego uda pod koniec trasy, pomimo zażywania podczas jazdy magnezu z potasem. Po zmroku zacząłem nieśmiało myśleć, że może się uda. Bo cały czas wątpiłem: mówiłem sobie i innym, że na razie jadę - zobaczymy gdzie dojadę. Najwyżej wsiądę w pociąg. Wiedziałem, że kryzys może przyjść w każdej chwili i dobije mnie do gleby. Nie przyszedł. Organizm jakby się wyłączył: przestałem czuć ból. Na kilkadziesiąt kilometrów przed finiszem trafiłem na ciężki psychicznie odcinek około 30 km bez żadnych oznak cywilizacji. Do tego miałem dość spore problemy z przednimi lampkami, ale jazda w totalnej ciemności wokół motywowała mnie do mocniejszego kręcenia. Chciałem jak najszybciej wyjechać z tej leśnej ciemnicy i zobaczyć wreszcie światła Gdańska. 
Wojtek załatwił kwaterę w Gdańsku. Miałem jechać w ciemno do jakiegoś hostelu, ale przez odbywający się w Trójmieście Open`er Festival wszystko było zajęte. Voit coś tam jednak po kilkudziesięciu telefonach wyszukał. Świetne miejsce z bardzo życzliwymi właścicielami. Nawet wspomnieli o mnie na swoim blogu. Dzięki Wojtek.
Końcówka już mega szybko. Wiedziałem, że się udało. 500 km wybiło o godzinie 2:42 w niedzielę 6 lipca. Granicę miasta Gdańska przekroczyłem kilka minut później. Czas efektywnej jazdy 19:54. Średnia 25,4 km/h.

Gdańsk 6 lipca 2014 godzina 2:46.


Zrobiłem to. Udało się zrealizować moje największe rowerowe marzenie: Częstochowa - Gdańsk w 24 godziny. Zostało 14 minut zapasu. Nie miałem siły za bardzo się cieszyć. Nie mogłem się doczekać, kiedy wejdę pod prysznic i zmyję z siebie ogromną ilość soli zmieszanej z brudem. Przy rozbieraniu okazało się jak skutecznie organizm wyłączył odczuwanie bólu - na wkładce w spodenkach krew. Nawet nie czułem, że wytarłem skórę na tyłku... Po kąpieli usnąłem błyskawicznie... na 3,5 godziny... Obudziłem się o 7:00 rano i nie mogłem dalej spać. Emocje i zbyt duże zmęczenie. 

Spełniłem się.


Dziękuję Żonce, Córuni, reszcie rodziny, przyjaciołom i znajomym za wsparcie. Robertowi za to, że uratował mnie przed realiami PKP i przyjechał po mnie do Łodzi.

Szczególne słowa kieruję do ludzi walczących o każdy dzień. O życie. Warto walczyć i warto marzyć. Można w 3 lata po nowotworze wsiąść na rower i przejechać w ciagu 24 godzin 500 km. Pamiętajcie: WSZYSTKO JEST MOŻLIWE!!!

Jedna z hałd okolic Kleszczowa
Jedna z hałd w okolicach Kleszczowa © poisonek
Włocławek
Włocławek. Miasto z fatalnym stanem dróg. © poisonek
Wisła z zapory we Włocławku
Wisła z zapory we Włocławku © poisonek
Zalew Włocławski
Zalew Włocławski © poisonek
Zamek Golub - Dobrzyń
Zamek Golub - Dobrzyń © poisonek
Zamek Radzyń Chełmiński I
Zamek Radzyń Chełmiński I © poisonek
Zamek Radzyń Chełmiński II
Zamek Radzyń Chełmiński II © poisonek
Grudziądz
Grudziądz © poisonek
Na moście nad Wisłą w Grudziadzu
Na moście nad Wisłą w Grudziadzu © poisonek
Grudziądz od strony Wisły
Grudziądz od strony Wisły © poisonek
Cel. Gdańsk
Cel. Gdańsk © poisonek
Pomnik Poległych Stoczniowców w Gdańsku
Pomnik Poległych Stoczniowców w Gdańsku © poisonek
Wejście do dawnej Stoczni Gdańskiej
Wejście do dawnej Stoczni Gdańskiej © poisonek
Czołg T-34 w Al. Zwycięstwa w Gdańsku
Czołg T-34 w Al. Zwycięstwa w Gdańsku © poisonek
PGE Arena w Gdańsku
PGE Arena w Gdańsku © poisonek
Szmata na plaży
Szmata na plaży © poisonek
Poisonek na plaży
Poisonek na plaży © poisonek
Długi Targ
Długi Targ © poisonek
Brama Złota
Brama Złota © poisonek
Ratusz Głównego Miasta w Gdańsku
Ratusz Głównego Miasta w Gdańsku © poisonek
Przy fontannie Neptuna
Przy fontannie Neptuna © poisonek
Motława i Gdański Żuraw
Motława i Gdański Żuraw © poisonek
Stateczek ;)
Stateczek ;) © poisonek
I ja przy Żurawiu
I ja przy Żurawiu © poisonek




100 Częstochowska Masa Krytyczna.

Piątek, 27 czerwca 2014 • dodano: 27.06.2014 | Komentarze 0

100 Częstochowska Masa Krytyczna. 821 uczestników. Czujecie to: w tej zapyziałej dziurze tylu masowiczów??? Jestem pod ogromnym wrażeniem. WIelkie brawa dla wszystkich uczestników!!!
Po Masie spotkanie w gronie rowerowych Przyjaciół, krtórych dziś stawiła sie prawdziwa moc. DZIĘKUJĘ ZA PREZENT!!! Jak zawsze pamiętaliście :) A Kulistemu za dostarczanie informacji wrogiemu wywiadowi to wykręcę za 3 szprychy z FastForwardów ;)

100 Czestochowska Masa Krytyczna. Przed przejazdem
100 Częstochowska Masa Krytyczna. Przed przejazdem © poisonek
100 Czestochowska Masa Krytyczna I
100 Częstochowska Masa Krytyczna I © poisonek
100 Czestochowska Masa Krytyczna II
100 Częstochowska Masa Krytyczna II © poisonek
100 Czestochowska Masa Krytyczna III
100 Częstochowska Masa Krytyczna III © poisonek
W Masie
W Masie © poisonek
Co taki zdziwiony?
Co taki zdziwiony? © poisonek
W Masie II
W Masie II © poisonek
100 Czestochowska Masa Krytyczna. Wywiad
100 Czestochowska Masa Krytyczna. Wywiad © poisonek
I znów wywiady
I znów wywiady © poisonek




  • DST 95.99km
  • Aktywność Jazda na rowerze

100 tysięcy kilometrów. 1000 w czerwcu.

Wtorek, 24 czerwca 2014 • dodano: 24.06.2014 | Komentarze 4

No i się stało się. W dniu dzisiejszym pokonałem kilometr nr 100 tysięcy w moim rowerowym życiu. Trzeba by chyba rozrząd wymienić ;)
Do południa z bardzo pozytywnym skutkiem przejechałem sie po sklepach rowerowych w celu zebrania fantów na 100 Masę. Udało się zgromadzić ponad 80 gadżetów. Potem dom - praca - dom, a po południu solidny trening z Adamem, Kubą, Lechem i Przemkiem. Legionów, Srocko, Brzyszów, Małusy, Zagórze, Lusławice, Czepurka, Piasek, Janów, Złoty Potok, Siedlec, Krasawa, Zrębice, Przymiłowice i Olsztyn. Po posiadówce powrót do domu najkrócej ale nie najwolniej. Generalnie to całą drogę było dość żwawo: średnia z 65 km to 33 km/h :)
Qrde 100 tysięcy kilometrów... Fajny dystans. Pewnie cała masa ludków przejechała dużo więcej, ale ja się z tej setki cieszę jak dziecko :)
Przy okazji kolejny 1000 w miesiącu.
Szmata 30,88 km
Maryśka 65,11 km