POISONEK
Trochę o mnie:

Poisonek z wiochy Częstochowa. Przejechałem 179823.94 km (na bikestats) + 48183 km (przed bikestats). Więcej o mnie.
10.2010 - 05.2011 Nowotwór próbował...
Póki co nie dał rady...

„Ból jest przemijający, a skutki rezygnacji pozostają na zawsze.”
"Rower jest pojazdem napędzanym siłą mięśni. Rower jadący pod górę jest pojazdem napędzanym siłą woli..."
"Nikt nie będzie mi mówił jak mam żyć, bo nikt za mnie nie umrze..."
"Nie słuchaj głosu w Twojej głowie, który mówi, że nie dasz rady. On łże..."
Yes Master!!!
Na zawsze z Tobą...
Yes Master!!! Na zawsze z Tobą...
AKTUALNY SEZON

ARCHIWALNE SEZONY
Sezon 2024

Sezon 2023

Sezon 2022

Sezon 2021

Sezon 2020

Sezon 2019

Sezon 2018

Sezon 2017

Sezon 2016

Sezon 2015

Sezon 2014

Sezon 2013

Sezon 2012

Sezon 2011

Sezon 2010

Sezon 2009

Sezon 2008

MOJE KRĘCENIE OD 01.01.1997 do 31.07.2025: 227.107 km
1997: 3806 km
1998: 4146 km
1999: 3757 km
2000: 4659 km
2001: 3253 km
2002: 4754 km
2003: 4309 km
2004: 6004 km
2005: 5278 km
2006: 5012 km
2007: 3205 km
2008: 11017 km
2009: 4918 km
2010: 4888 km
2011: 4791 km
2012: 8417 km
2013: 12372 km
2014: 11459 km
2015: 11409 km
2016: 16632 km
2017: 10351 km
2018: 11305 km
2019: 11587 km
2020: 11091 km
2021: 10023 km
2022: 10061 km
2023: 10112 km
2024: 10356 km
2025: ? km
MOJE MAX`Y:
Max dystans 24 godzinny:
05.07.2014 - 505,77 km
Max dystans miesięczny:
07.2016 - 2.156,10 km
Max dystans roczny:
2016 - 16.632 km
Max prędkość:
17.08.2013 - 82,73 km/h
Max wysokość n.p.m.:
10.09.2016 - 2.776 m n.p.m.
Max wyjazdów w miesiącu:
31 - ostatnio lipiec 2025
Max wyjazdów w roku:
316 - 2016
Min 10.000 km w rok:
13 razy - ostatnio 2024
Min 1.000 km w miesiącu:
105 razy - ostatnio lipiec 2025
Min 2.000 km w miesiącu:
3 razy - ostatnio lipiec 2025
Min 100 km dziennie:
315 razy - ostatnio 06.08.2025
Max temperatura na rowerze:
11.08.2015 - +41°C
Min temperatura na rowerze:
-17°C
Odwiedzone województwa:
dolnośląskie, kujawsko - pomorskie, łódzkie, małopolskie, mazowieckie, opolskie, pomorskie, śląskie, świętokrzyskie, wielkopolskie, zachodniopomorskie
Odwiedzone kraje:
Austria, Hiszpania, Niemcy, Polska, Słowacja, Szwajcaria, Szwecja, Turcja, Włochy
MOJE ROWERY
Archiwum bloga
- 2025, Sierpień9 - 1
- 2025, Lipiec31 - 4
- 2025, Czerwiec28 - 2
- 2025, Maj29 - 1
- 2025, Kwiecień28 - 1
- 2025, Marzec31 - 3
- 2025, Luty18 - 0
- 2025, Styczeń23 - 1
- 2024, Grudzień20 - 1
- 2024, Listopad26 - 1
- 2024, Październik25 - 1
- 2024, Wrzesień28 - 2
- 2024, Sierpień23 - 0
- 2024, Lipiec29 - 1
- 2024, Czerwiec27 - 0
- 2024, Maj26 - 0
- 2024, Kwiecień22 - 0
- 2024, Marzec29 - 1
- 2024, Luty26 - 0
- 2024, Styczeń20 - 1
- 2023, Grudzień27 - 0
- 2023, Listopad27 - 4
- 2023, Październik29 - 0
- 2023, Wrzesień29 - 1
- 2023, Sierpień23 - 0
- 2023, Lipiec24 - 0
- 2023, Czerwiec10 - 1
- 2023, Maj19 - 0
- 2023, Kwiecień24 - 3
- 2023, Marzec30 - 3
- 2023, Luty22 - 0
- 2023, Styczeń26 - 6
- 2022, Grudzień30 - 0
- 2022, Listopad29 - 5
- 2022, Październik29 - 1
- 2022, Wrzesień19 - 0
- 2022, Sierpień28 - 0
- 2022, Lipiec26 - 2
- 2022, Czerwiec28 - 3
- 2022, Maj28 - 0
- 2022, Kwiecień26 - 1
- 2022, Marzec26 - 0
- 2022, Luty23 - 1
- 2022, Styczeń23 - 0
- 2021, Grudzień31 - 3
- 2021, Listopad21 - 4
- 2021, Październik24 - 3
- 2021, Wrzesień28 - 3
- 2021, Sierpień24 - 0
- 2021, Lipiec23 - 1
- 2021, Czerwiec25 - 0
- 2021, Maj25 - 3
- 2021, Kwiecień18 - 0
- 2021, Marzec23 - 0
- 2021, Luty10 - 0
- 2021, Styczeń14 - 0
- 2020, Grudzień23 - 0
- 2020, Listopad26 - 1
- 2020, Październik22 - 0
- 2020, Wrzesień28 - 1
- 2020, Sierpień24 - 0
- 2020, Lipiec26 - 5
- 2020, Czerwiec21 - 3
- 2020, Maj21 - 5
- 2020, Kwiecień22 - 6
- 2020, Marzec22 - 0
- 2020, Luty22 - 0
- 2020, Styczeń21 - 0
- 2019, Grudzień22 - 1
- 2019, Listopad26 - 1
- 2019, Październik29 - 7
- 2019, Wrzesień27 - 0
- 2019, Sierpień25 - 9
- 2019, Lipiec22 - 5
- 2019, Czerwiec20 - 2
- 2019, Maj27 - 0
- 2019, Kwiecień23 - 1
- 2019, Marzec25 - 2
- 2019, Luty19 - 0
- 2019, Styczeń21 - 0
- 2018, Grudzień19 - 4
- 2018, Listopad23 - 0
- 2018, Październik26 - 1
- 2018, Wrzesień27 - 0
- 2018, Sierpień21 - 0
- 2018, Lipiec20 - 4
- 2018, Czerwiec19 - 0
- 2018, Maj22 - 3
- 2018, Kwiecień27 - 4
- 2018, Marzec19 - 0
- 2018, Luty20 - 3
- 2018, Styczeń22 - 1
- 2017, Grudzień21 - 5
- 2017, Listopad26 - 7
- 2017, Październik27 - 5
- 2017, Wrzesień25 - 6
- 2017, Sierpień20 - 1
- 2017, Lipiec27 - 3
- 2017, Czerwiec26 - 2
- 2017, Maj24 - 6
- 2017, Kwiecień15 - 2
- 2017, Marzec30 - 11
- 2017, Luty23 - 5
- 2017, Styczeń19 - 3
- 2016, Grudzień24 - 12
- 2016, Listopad25 - 9
- 2016, Październik24 - 9
- 2016, Wrzesień27 - 16
- 2016, Sierpień21 - 6
- 2016, Lipiec29 - 11
- 2016, Czerwiec30 - 6
- 2016, Maj28 - 18
- 2016, Kwiecień28 - 34
- 2016, Marzec28 - 17
- 2016, Luty29 - 11
- 2016, Styczeń23 - 6
- 2015, Grudzień19 - 10
- 2015, Listopad25 - 19
- 2015, Październik26 - 13
- 2015, Wrzesień24 - 7
- 2015, Sierpień20 - 14
- 2015, Lipiec24 - 23
- 2015, Czerwiec24 - 6
- 2015, Maj22 - 8
- 2015, Kwiecień25 - 21
- 2015, Marzec23 - 17
- 2015, Luty2 - 2
- 2015, Styczeń20 - 20
- 2014, Grudzień21 - 12
- 2014, Listopad23 - 16
- 2014, Październik26 - 31
- 2014, Wrzesień22 - 13
- 2014, Sierpień15 - 15
- 2014, Lipiec12 - 39
- 2014, Czerwiec21 - 18
- 2014, Maj21 - 28
- 2014, Kwiecień22 - 14
- 2014, Marzec25 - 24
- 2014, Luty22 - 28
- 2014, Styczeń15 - 23
- 2013, Grudzień21 - 57
- 2013, Listopad20 - 22
- 2013, Październik27 - 55
- 2013, Wrzesień27 - 31
- 2013, Sierpień20 - 34
- 2013, Lipiec21 - 62
- 2013, Czerwiec18 - 42
- 2013, Maj26 - 47
- 2013, Kwiecień18 - 39
- 2013, Marzec16 - 27
- 2013, Luty13 - 26
- 2013, Styczeń9 - 30
- 2012, Grudzień10 - 20
- 2012, Listopad20 - 49
- 2012, Październik18 - 43
- 2012, Wrzesień19 - 26
- 2012, Sierpień14 - 14
- 2012, Lipiec15 - 30
- 2012, Czerwiec21 - 39
- 2012, Maj23 - 34
- 2012, Kwiecień19 - 42
- 2012, Marzec20 - 39
- 2012, Luty10 - 11
- 2012, Styczeń4 - 7
- 2011, Grudzień13 - 17
- 2011, Listopad14 - 27
- 2011, Październik14 - 45
- 2011, Wrzesień18 - 26
- 2011, Sierpień17 - 33
- 2011, Lipiec19 - 38
- 2011, Czerwiec18 - 36
- 2011, Maj15 - 43
- 2011, Kwiecień5 - 13
- 2010, Listopad9 - 39
- 2010, Październik4 - 14
- 2010, Wrzesień11 - 18
- 2010, Sierpień12 - 3
- 2010, Lipiec20 - 28
- 2010, Czerwiec21 - 21
- 2010, Maj16 - 10
- 2010, Kwiecień17 - 3
- 2010, Marzec13 - 3
- 2010, Luty4 - 3
- 2010, Styczeń1 - 0
- 2009, Grudzień10 - 10
- 2009, Listopad12 - 5
- 2009, Październik8 - 10
- 2009, Wrzesień17 - 6
- 2009, Sierpień22 - 7
- 2009, Lipiec14 - 12
- 2009, Czerwiec5 - 2
- 2009, Maj9 - 20
- 2009, Kwiecień20 - 22
- 2009, Marzec9 - 1
- 2009, Luty4 - 2
- 2009, Styczeń11 - 12
- 2008, Grudzień8 - 17
- 2008, Listopad18 - 32
- 2008, Październik22 - 40
- 2008, Wrzesień22 - 9
- 2008, Sierpień10 - 3
- 2008, Lipiec20 - 18
- 2008, Czerwiec16 - 18
- 2008, Maj18 - 22
- 2008, Kwiecień19 - 14
- 2008, Marzec15 - 12
- 2008, Luty16 - 16
- 2008, Styczeń16 - 25
E. Ważne wydarzenia
Dystans całkowity: | 5448.31 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | b.d. |
Średnia prędkość: | b.d. |
Liczba aktywności: | 58 |
Średnio na aktywność: | 93.94 km |
Więcej statystyk |
- DST 505.77km
- Aktywność Jazda na rowerze
Częstochowa - Gdańsk. 505,77 km w 24 h. SPEŁNIENIE!!!
Sobota, 5 lipca 2014 • dodano: 07.07.2014 | Komentarze 33
Marzenia się spełniają. 505,77 km w ciągu 24 godzin z Częstochowy do Gdańska.

Rekordowy dystans: Częstochowa - Gdańsk w 24 godziny © Poisonek

Trasa © poisonek
O jednodniowej wyprawie nad morze z Częstochowy do Gdańska usłyszałem w pewnym sklepie rowerowym już dobrych 15 lat temu. Zrobił to mój znajomy Marcin wraz z grupą swoich kolegów. Wtedy była to dla mnie totalna abstrakcja. Podziw jaki miałem dla tych osób tak mocno się we mnie zakorzenił, że w środku coś tam już wtedy zakiełkowało. Mijały lata a ja ewoluowałem rowerowo. Z czasem zacząłem nieśmiało myśleć, że kiedyś warto by było spróbować. Jednak sporo krótsze trasy, które robiłem i to jaki był po nich stan mojego organizmu uzmysławiał mi, jak piekielnie trudne dla mnie jest to wyzwanie. Myśl o Gdańsku w 24 godziny stała się jednak moją obsesją. Nie było sezonu w ostatnich latach w którym nie myślałem o tym ekstremum bardzo intensywnie. Pierwszy raz realnie zacząłem się do tego przymierzać w 2010 roku. Niestety przeszkodził nowotwór...
W 2011 zrobił to Michaill i wzbudził mój ogromny podziw i zazdrość, która jeszcze bardziej wzmocniły moje marzenie. Studziło mnie jednak to, czego Jacek doświadczył po wyprawie. Poważna kontuzja kolana - taka cena.
Stan mojego organizmu z roku na rok się pogarsza. Chemioterapia zrobiła swoje a doszły jeszcze problemy z kolanami i poważne z kręgosłupem. Marzenie się oddalało. Uświadomiłem sobie jednak, że muszę spróbować. Całe to moje rowerowanie, wszystkie rekordy pozostawały by zawsze w cieniu tego niespełnionego celu. Czułbym się niespełniony rowerowo, cokolwiek jeszcze na tym rowerze bym zrobił.
"Mogę zaakceptować porażkę, ale nie mogę zaakceptować braku próby." - Michael Jordan.
Spróbowałem. Założenie było proste: dojechać z Częstochowy do Gdańska w 24 godziny. 500 km... Decyzja zapadła błyskawicznie - bez długiego planowania i nakręcania się. Nastąpił wybór daty, trasy i roweru, którym pojechałem. Góral. Bo tak właśnie miało być w moim marzeniu - na góralu. Może na szosówce, którą mam było by prościej, ale ja bym to odebrał jako pójście na skróty.
Sen przed wyjazdem w sobotę 5 lipca był nieporozumieniem. Emocje nie pozwalały zasnąć i skończyło się tylko na 3,5 godzinnym epizodzie, przerywanym częstym budzeniem się. Zapakowałem najbardziej niezbędne rzeczy i prowiant do plecaka. Kierował mną totalny minimalizm: wszystkiego było tylko tyle, ile potrzeba. Nawet pasty do zębów zabrałem tylko na 3 mycia. Mini ręczniczek. Łyżka do jedzenia? Aluminiowy antyk, bo lżejsza. Liczył się każdy gram. W drogę.
Częstochowa 5 lipca 2014 godzina 3:00.
Trasa wyglądała następująco: Częstochowa, Nowa Brzeźnica, Szczerców, Buczek, Łask, Szadek, Uniejów, Dąbie, Kłodawa, Przedecz, Izbica Kujawska, Lubraniec, Brześć Kujawski, Włocławek, Lipno, Kikół, Golub - Dobrzyń, Lipnica, Wąbrzeźno, Radzyń Chełmiński, Grudziądz, Dolna Grupa, Warlubie, Osiek, Skórcz, Starogard Gdański, Kleszczewo i Gdańsk. W nawigacji czasem pomagał GPS w telefonie, do którego zabrałem trzy zapasowe baterie. Nie obyło się jednak bez dwóch pomyłek trasy, co dołożyło mi około 10 dodatkowych kilometrów. W sumie to nic się nie stało, bo gdyby nie to, trzeba by było dokręcać do 500 km u celu podróży.
Zastosowałem system Jacka: godzina jazdy - 5 minut przerwy, którą co kilkadziesiąt kilometrów wydłużałem do 10 minutowego postoju. Przerwy często wypadały mi pomiędzy miejscowościami, więc na ich miejsce wybierałem najczęściej zabudowane przystanki autobusowe. Kładłem się tam na brzuchu na ławeczce, odciążając co raz bardziej bolące plecy. Plecak wypełniony wodą, prowiantem i niezbędnymi rzeczami strasznie ciążył i wzmagał ból pleców i karku. Po drodze pożywiałem się zabranym ze sobą makaronem z sosem pomidorowym popakowanym w woreczki strunowe. No i standardowe batony musli i woda z bukłaka.
Pierwszy poważny kryzys dopadł mnie tuż przed półmetkiem. W okolicach 250 km siły mnie opuściły. Perspektywa przejechania jeszcze 250 km niszczyła mnie psychicznie. Do tego zrobiło się potwornie gorąco. Zacząłem się zastanawiać czy dam radę. Pomogła Żonka motywując przez telefon, rozmowy z Rafałem i Robert również przesyłający motywujące sms`y. Swoje zrobiła też Pepsi. 100% cukru w cukrze dodało energii i jakoś poszło. Za półmetkiem było już lepiej, no bo "już bliżej jak dalej". Jednak zmieniał się teren: to, że bliżej morza wcale nie znaczy, że bardziej płasko. Przeciwnie - trasa zaczęła przypominać sinusoidę. Doszedł ból lewego kolana, którego się spodziewałem. Super - około 200 km dociążając bardziej prawą nogę... Oczywiście przypłaciłem to skurczami prawego uda pod koniec trasy, pomimo zażywania podczas jazdy magnezu z potasem. Po zmroku zacząłem nieśmiało myśleć, że może się uda. Bo cały czas wątpiłem: mówiłem sobie i innym, że na razie jadę - zobaczymy gdzie dojadę. Najwyżej wsiądę w pociąg. Wiedziałem, że kryzys może przyjść w każdej chwili i dobije mnie do gleby. Nie przyszedł. Organizm jakby się wyłączył: przestałem czuć ból. Na kilkadziesiąt kilometrów przed finiszem trafiłem na ciężki psychicznie odcinek około 30 km bez żadnych oznak cywilizacji. Do tego miałem dość spore problemy z przednimi lampkami, ale jazda w totalnej ciemności wokół motywowała mnie do mocniejszego kręcenia. Chciałem jak najszybciej wyjechać z tej leśnej ciemnicy i zobaczyć wreszcie światła Gdańska.
Wojtek załatwił kwaterę w Gdańsku. Miałem jechać w ciemno do jakiegoś hostelu, ale przez odbywający się w Trójmieście Open`er Festival wszystko było zajęte. Voit coś tam jednak po kilkudziesięciu telefonach wyszukał. Świetne miejsce z bardzo życzliwymi właścicielami. Nawet wspomnieli o mnie na swoim blogu. Dzięki Wojtek.
Końcówka już mega szybko. Wiedziałem, że się udało. 500 km wybiło o godzinie 2:42 w niedzielę 6 lipca. Granicę miasta Gdańska przekroczyłem kilka minut później. Czas efektywnej jazdy 19:54. Średnia 25,4 km/h.
Gdańsk 6 lipca 2014 godzina 2:46.
Spełniłem się.
Dziękuję Żonce, Córuni, reszcie rodziny, przyjaciołom i znajomym za wsparcie. Robertowi za to, że uratował mnie przed realiami PKP i przyjechał po mnie do Łodzi.
Szczególne słowa kieruję do ludzi walczących o każdy dzień. O życie. Warto walczyć i warto marzyć. Można w 3 lata po nowotworze wsiąść na rower i przejechać w ciagu 24 godzin 500 km. Pamiętajcie: WSZYSTKO JEST MOŻLIWE!!!

Jedna z hałd w okolicach Kleszczowa © poisonek

Włocławek. Miasto z fatalnym stanem dróg. © poisonek

Wisła z zapory we Włocławku © poisonek

Zalew Włocławski © poisonek

Zamek Golub - Dobrzyń © poisonek

Zamek Radzyń Chełmiński I © poisonek

Zamek Radzyń Chełmiński II © poisonek

Grudziądz © poisonek

Na moście nad Wisłą w Grudziadzu © poisonek

Grudziądz od strony Wisły © poisonek

Cel. Gdańsk © poisonek

Pomnik Poległych Stoczniowców w Gdańsku © poisonek

Wejście do dawnej Stoczni Gdańskiej © poisonek

Czołg T-34 w Al. Zwycięstwa w Gdańsku © poisonek

PGE Arena w Gdańsku © poisonek

Szmata na plaży © poisonek

Poisonek na plaży © poisonek

Długi Targ © poisonek

Brama Złota © poisonek

Ratusz Głównego Miasta w Gdańsku © poisonek

Przy fontannie Neptuna © poisonek

Motława i Gdański Żuraw © poisonek

Stateczek ;) © poisonek

I ja przy Żurawiu © poisonek
- DST 22.42km
- Sprzęt Szmata - Przeszłość
- Aktywność Jazda na rowerze
100 Częstochowska Masa Krytyczna.
Piątek, 27 czerwca 2014 • dodano: 27.06.2014 | Komentarze 0
100 Częstochowska Masa Krytyczna. 821 uczestników. Czujecie to: w tej zapyziałej dziurze tylu masowiczów??? Jestem pod ogromnym wrażeniem. WIelkie brawa dla wszystkich uczestników!!!
Po Masie spotkanie w gronie rowerowych Przyjaciół, krtórych dziś stawiła sie prawdziwa moc. DZIĘKUJĘ ZA PREZENT!!! Jak zawsze pamiętaliście :) A Kulistemu za dostarczanie informacji wrogiemu wywiadowi to wykręcę za 3 szprychy z FastForwardów ;)
100 Częstochowska Masa Krytyczna. Przed przejazdem © poisonek
100 Częstochowska Masa Krytyczna I © poisonek
100 Częstochowska Masa Krytyczna II © poisonek
100 Częstochowska Masa Krytyczna III © poisonek
W Masie © poisonek
Co taki zdziwiony? © poisonek
W Masie II © poisonek
100 Czestochowska Masa Krytyczna. Wywiad © poisonek
I znów wywiady © poisonek
- DST 95.99km
- Aktywność Jazda na rowerze
100 tysięcy kilometrów. 1000 w czerwcu.
Wtorek, 24 czerwca 2014 • dodano: 24.06.2014 | Komentarze 4
No i się stało się. W dniu dzisiejszym pokonałem kilometr nr 100 tysięcy w moim rowerowym życiu. Trzeba by chyba rozrząd wymienić ;)
Do południa z bardzo pozytywnym skutkiem przejechałem sie po sklepach rowerowych w celu zebrania fantów na 100 Masę. Udało się zgromadzić ponad 80 gadżetów. Potem dom - praca - dom, a po południu solidny trening z Adamem, Kubą, Lechem i Przemkiem. Legionów, Srocko, Brzyszów, Małusy, Zagórze, Lusławice, Czepurka, Piasek, Janów, Złoty Potok, Siedlec, Krasawa, Zrębice, Przymiłowice i Olsztyn. Po posiadówce powrót do domu najkrócej ale nie najwolniej. Generalnie to całą drogę było dość żwawo: średnia z 65 km to 33 km/h :)
Qrde 100 tysięcy kilometrów... Fajny dystans. Pewnie cała masa ludków przejechała dużo więcej, ale ja się z tej setki cieszę jak dziecko :)
Przy okazji kolejny 1000 w miesiącu.
Szmata 30,88 km
Maryśka 65,11 km
- DST 34.41km
- Sprzęt Maryśka - Przeszłość
- Aktywność Jazda na rowerze
Maryśka
Wtorek, 13 maja 2014 • dodano: 13.05.2014 | Komentarze 7
Stało się...
Kiedyś mój Przyjaciel Adam napisał: "... jak to mówią do szosy trzeba dorosnąć i dla Arka ta chwila powoli nadchodzi..."
Nadeszła.
Od niedzieli jestem posiadaczem szosóweczki Merida Scultura EVO 909 FLX. Carbonowe cacuszko na pełnym Dura Ace. Rozpoczynam nowy etap mojego rowerowego życia.
Dziś rano do Adama powymieniać linki i pancerze i nawinąć nową owijkę. Spróbowaliśmy też innych kół, ale ta opcja nie wypaliła. Po serwisie do Żonki na Północ a następnie do Jacka Dentysty po siodełko i do domku. Potem przesiadka na Szmatę i do szkoły najkrócej w obie strony.
Witaj na pokładzie Maryśka!!!
Maryśka :) © poisonek
- DST 44.33km
- Aktywność Jazda na rowerze
Godne zakończenie sezonu 2013.
Niedziela, 22 grudnia 2013 • dodano: 22.12.2013 | Komentarze 9
Nie mogliśmy sobie wymarzyć lepszego zakończenia tego fantastycznego sezonu. To naprawdę mocny akcent finalny. Pomimo tego, że było to kompletnie wbrew zdrowemu rozsądkowi, po raz ostatni w 2013 wybraliśmy się ze STin14 w Tatry, by zaliczyć góry zimą. Impulsem do tego była bardzo optymistyczna prognoza pogody zapowiadająca miłą temperaturę, słoneczko i praktycznie bezchmurne niebo. Tak więc wylądowaliśmy w Witowie o 8:30 i po porannej kawusi u Hani wskoczyliśmy w zbroje i w Chochołowską ;) Warunki REWELACJA!!! Ubity, zmrożony śnieg zero ludzi i przecudna pogoda. Gęby nas bolały od nieustannego uśmiechu :) Dotarliśmy do schroniska i po krótkim posiedzeniu skierowaliśmy się jak zawsze do kaplicy, by pogadać o tym i owym. Dojście do kaplicy na piechotę, gdyż śnieg miejscami sięgał nam do kolan - nie było szans przejechać. Po pogaduchach i wpisie do księgi zjazd do wylotu Doliny. 2:0 dla gór ;). Kolejny cel to Gubałówka. Tym razem inaczej niż zazwyczaj - od Kościeliska. Podjazd krótki acz treściwy, choć przyznam się, że spodziewałem się czegoś bardziej wymagającego. Na górze już niestety więcej ludzi i już nie tak dobre warunki na podłożu: wszędzie woda i chlapa śniegowa. W tradycyjnym miejscu znów posiadówka i gapienie się na piękne Tatry. Kompletnie nie chciało się zjeżdżać na dół... W dodatku zrobiło się tak cieplutko, że można było spokojnie posiedzieć na zewnątrz w samej bluzie. Bajeczka. Niestety czas gonił i trzeba było wracać. Zjazd do Witowa przez Dzianisz zostawił na nas i rowerach całą masę błota. Nieźle przemokliśmy. Nie miało to jednak dziś większego znaczenia. Nic nie było nam w stanie zepsuć tego fantastycznego dnia w górach. Na koniec znów zaznaliśmy niebywałej gościnności Państwa Folfasów. Co za ludzie!!!
"W życiu piękne są tylko chwile..."
Błogie rozkoszowanie się chwilą :) © poisonek
Z Robertem w Chochołowskiej © poisonek
Świetne warunki do jazdy © poisonek
Zimowe Mnichy Chochołowskie © poisonek
Zimowa Chochołowska © poisonek
W tle Mnichy Chochołowskie © poisonek
Śniegu po kolana :) © poisonek
Standardowy widoczek z Gubałówki © poisonek
Widok z Gubałówki na Kasprowy Wierch © poisonek
Hawrań © poisonek
Zima w Tatrach © poisonek
Panorama Tatr z Gubałówki © poisonek
A że dzisiejszy wyjazd ocierał się nieco o wariactwo, to nie mogło zabraknąć tego:
- DST 40.62km
- Sprzęt Szmata - Przeszłość
- Aktywność Jazda na rowerze
Mission completed - 12 tysięcy km.
Poniedziałek, 16 grudnia 2013 • dodano: 16.12.2013 | Komentarze 10
Mission completed. Dojechałem. 12 miesięcy - 12 tysięcy. Plan max, którego nie było w planach :) Zrodził się gdzieś po drodze. To wszystko jeśli chodzi o postawione sobie cele na ten rok.
Rano do pracy króciutko. Powrót z wykorzystaniem przepięknej pogody. Pojechałem sobie przez Lasek Aniołowski i korytarz północny, a dalej już normalnie wzdłuż tramwaju do domu. Po drodze kilka spraw w sklepach. Miedzy innymi nowe łożyska, które jutro trafią do tylnej piasty. Po południu druga runda do pracy. Wałem do centrum i przez Aleje zobaczyć jak Częstochowa wystroiła się na święta. Nawet ładnie to wygląda. Powrót już na szybko.
Można odpocząć.12000 km
© poisonekŚwiąteczna Częstochowa
© poisonekCentrum Częstochowy. Świąteczny plac Biegańskiego
© poisonek
Niestety wiedziałem, że w końcu zobaczę taki obrazek... Praktycznie codziennie jadąc do lub z pracy widzę "chcących przeskoczyć skrzyżowanie" Alei AK z Aleją JP II na "późnym pomarańczowym". Chodzi głównie o środkową nitkę - skręt w stronę centrum z kierunku od DK1. Dziś około 13:00 PKS zatrzymany na torach. Przed nim pogięty składak... Obok karetka, straż pożarna... Coś czuję, że kierowca autobusu też chciał "przeskoczyć"... :(
- DST 62.11km
- Sprzęt Szmata - Przeszłość
- Aktywność Jazda na rowerze
10000 km drugi raz w życiu.
Czwartek, 10 października 2013 • dodano: 10.10.2013 | Komentarze 15
No i dojechałem. Kto by się spodziewał, że stanie się to tak szybko. Kto by się spodziewał, że to w ogóle się stanie... Na pewno nie ja. Dziś po raz drugi w życiu osiągnąłem granicę 10 tysięcy kilometrów przejechanych na rowerze w ciągu jednego roku. Towarzyszyli mi moi nie tylko rowerowi Przyjaciele, z którymi w tym sezonie pokonałem całą masę kilometrów, Kulisty i STin14. Przed zbiórką z chłopakami podjechałem do Biedronki zakupić okolicznościowe bąbelki na wiwat. Dalej już wspólnie przez Kucelin, Guardiana, Kusięta i Turów. Właśnie za Turowem wskoczyła na licznik pięciocyfrowa liczba. Co ciekawe stało się to prawie w tym samym miejscu gdzie rok wcześniej do dyszki dojechał Kulisty :) Po krótkim postoju przeznaczonym na odpalenie szamponu dojechaliśmy do Olsztyna i dalej przez Kusięta, Brzyszów, Srocko, kokosownię i Kucelin do domu. Praktycznie od razu znów na rower i najkrócej do pracy. Powrót wałem.
Tegoroczny dystans zwieńczony dzisiejszym, symbolicznym dniem dedykuję mojej Kochanej Żonie. To dla Ciebie Kwiatuszku. Za wytrwałość, zrozumienie dla mojej pasji, za te wszystkie godziny kiedy się realizowałem. To dla Ciebie :)
Wróciłem...10000 km w 2013 roku :)
© poisonekOkolicznościowe bąbelki
© poisonek
No i nareszcie mam drugi korek do kierownicy. Bo pierwszy był TUTAJ ;)Drugi korek do kierownicy ;)
© poisonek
- DST 105.29km
- Aktywność Jazda na rowerze
Dzień rekordów. Poprad - Kralova Hola - Poprad.
Sobota, 17 sierpnia 2013 • dodano: 17.08.2013 | Komentarze 8
Dzień rowerowych rekordów. Tak miało być: dzisiejszy dzień był zarezerwowany na gwóźdź programu. Przynajmniej dla mnie. Poprad - Kralova Hola - Poprad. Rano zapakowaliśmy ze STin14 rowery do Asterki i ruszyliśmy do Popradu na Słowacji, aby rozpocząć wycieczkę mającą na celu zdobycie najwyższego dostępnego dla rowerów szczytu w Tatrach - Kralovej Holi. Do podnóża tej wnoszącej się na 1946,1 metra n.p.m. góry dojechaliśmy przez miejscowości Hranovnica, Vernar, Telgart i Sumiac. Nie była to bynajmniej wycieczka krajoznawcza. Staraliśmy się trochę oszczędzać na podjazdach wiedząc, że to nie one są naszym dzisiejszym celem. Po kilku większych i mniejszych zmarszczkach dotarliśmy do wsi Sumiac. Tam też rozpoczęliśmy wspinaczkę. Początek to około 7 - 8 km szutru a sama końcówka to asfalt. Co tu dużo pisać: 12,5 km ze średnim nachyleniem około 10%. Ale to średnio, bo chwilami było prawie 20... Udało się podjechać bez przystanków na odpoczynek nie licząc 15 sekundowego leżenia w trawie (musiałem na chwile położyć się na brzuchu, aby zluzować nieco mój kręgosłup, który najnormalniej w świecie buntował się przeciw szaleństwu). Na szczycie przepiękne widoki - wszystko wokół było niżej niż my ;). Posiedzieliśmy chwilę nagradzając nasz sukces browarem wtaszczonym na górę przez Roberta. Po dużej porcji fotek rozpoczęliśmy zjazd, który dla mnie skończył się ustanowieniem nowego rekordu prędkości: 82,73 km/h. Niestety po tym jak skończył się asfalt i zaczął szuter złapałem snake`a. Zanim udało mi się zatrzymać obręcz tak skutecznie zmasakrowała dętkę, że Robert naliczył w niej 16 (!!!!!!!!!!!!) dziur. Co gorsza okazało się, że ja mam tylko łatki a Robert nie ma zapasu... Poratował nas jakiś Słowak, który dał mi dętkę i absolutnie nie chciał za nią kasy. No cóż: rowerowa brać nie zna granic :) Po serwisie i zjeździe ze szczytu pozostał tylko powrót do Popradu. Byliśmy już nieco wyjechani. Szczególnie dla mnie była to walka z samym sobą, gdyż mocno przeliczyłem się z napojami i przy temperaturze oscylującej w okolicach 26 - 28 stopni nieźle się odwodniłem. Jakoś jednak poszło i dotarliśmy do celu wcale nie najwolniej.
Dzisiejszy dzień skończył się dla mnie pokonaniem kolejnych granic moich możliwości. Od dziś maksymalna wysokość osiągnięta na rowerze to 1946 metrów n.p.m. a maksymalna prędkość to 82,73 km/h. Fantastyczny rowerowy dzień. Dzięki Robert. Pokazałeś dziś super klasę.Śrubujemy rekord prędkości ;)
© poisonekWidoki w drodze do Popradu
© poisonekWiadukt kolejowy w okolicach Telgartu
© poisonekPodjazd w jego dolnej części
© poisonekWidok na podjazd na Kralową Holę na końcowych km
© poisonekNie ma lekko - trzeba cisnąć ;)
© poisonekRzeźbię ;)
© poisonekNa szczycie
© poisonekNa szczycie z Robertem
© poisonekNa szczycie z Robertem II
© poisonekWieża stacji przekaźnikowej TV na szczycie
© poisonekWieża przekaźnikowa TV
© poisonekWidok ze szczytu I
© poisonekWidok ze szczytu II
© poisonekWidok ze szczytu III
© poisonekWidok ze szczytu IV
© poisonekWidok ze szczytu V
© poisonekSłitfocia na szczycie ;)
© poisonekZasłużone leżycho ;)
© poisonekNa tym fragmencie padł max speed :)
© poisonekTo na powrocie. W drodze "do" był taki sam z napisem 5 km :)
© poisonek
Filmik z panoramą ze szczytu:
27 setka w roku.
- DST 80.20km
- Aktywność Jazda na rowerze
Dzień rekordów.
Środa, 29 sierpnia 2012 • dodano: 29.08.2012 | Komentarze 5
Dziś w planach był dzień o największym przebiegu kilometrowym podczas pobytu w Tatrach. Trasa miała wyglądać bardzo podobnie jak ta, którą w maju pokonałem ze zbyszko61 z małym (hahaha - małym...) urozmaiceniem w postaci podjazdu Doliną Suchej Wody do schroniska Murowaniec. Wyjazd rozpocząłem ok 10:00 i ruszyłem na Gubałówkę. Z Gubałówki zjazd przez Ząb do Poronina (71,8 km/h) i dalej podjazd pod Bukowinę Tatrzańską i na Polanę Głodówka. Przepiękny widok!!! Po zjeździe z Polany dotarłem do "dania głównego" dzisiejszej wyprawy: Dolina Suchej Wody i podjazd pod schronisko Murowaniec na Hali Gąsienicowej. HARDCORE!!! Były to zdecydowanie najtrudniejsze 13 km jakie przyszło mi pokonać na rowerze. Podjazd to 6,5 km szlak w całości złożony ze sporej wielkości kamieni, niestety również luźnych. Do tego nachylenie podjazdu... Na 6,5 km różnica wzniesień wynosi 500 metrów (średnie nachylenie 7,7%)... Jazda pod górę wydobyła ze mnie maksimum moich umiejętności jazdy na rowerze. Mijani turyści patrzyli na mnie już sam nie wiem jak. Czy z podziwem, niedowierzaniem, ciekawością czy też z politowaniem. Dotarłem pod schronisko mocno zajechany, ale otuchy dodały mi brawa, które otrzymałem od odpoczywających turystów. Mnie już jednak po głowie chodziło co innego... Jak ja mam zjechać w dół??? Bo nie był to zjazd na którym się odpoczywa. Całość na stojąco z pełnym napięciem mięśniowym całego ciała. Ręce, nogi, plecy, mięśnie oddechowe po prostu omdlewały. Dotarłem na dół kompletnie wyczerpany. Nie byłem w stanie jechać po praktycznie prostym asfalcie nawet kilkanaście km/h... Musiałem odpocząć. Po 15 minutach zregenerowałem się jako tako i zjechałem do Zakopanego i przez Kościelisko i Witów dotarłem na kwaterę. Co do dzisiejszych moich rekordów: poprawiłem wynik maksymalnej wysokości którą uzyskałem na rowerze. Od dziś wynosi on 1500 metrów npm. Maksymalne dzienne przewyższenie to od dziś 1781 metrów. Udało się w końcu po 3 latach bez osiągnięcia tej bariery dojechać do 5000 km w sezonie. Dziś byłem bardzo zmęczony lecz jednocześnie bardzo z siebie dumny...
Widok na Tatry z Gubałówki I.
© poisonek
Widok na Tatry z Gubałówki II.
© poisonek
Widok na Tatry z okolic Bukowiny Tatrzańskiej I.
© poisonek
Widok na Tatry z okolic Bukowiny Tatrzańskiej II.
© poisonek
Widok na Tatry z okolic Bukowiny Tatrzańskiej III.
© poisonek
Widok na Tatry z okolic Bukowiny Tatrzańskiej IV.
© poisonek
Widok na Tatry z Polany Głodówka I.
© poisonek
Widok na Tatry z Polany Głodówka II.
© poisonek
Widok na Tatry z Polany Głodówka III.
© poisonek
Dolina Suchej Wody.
© poisonek
Tak wyglądał szlak. Życzę powodzenia wszystkim, którzy się na niego zdecydują :)Dolina Suchej Wody. Podjazd pod Murowaniec I
© poisonek
Dolina Suchej Wody. Podjazd pod Murowaniec II
© poisonek
Przy schronisku Murowaniec I.
© poisonek
Widok na Tatry z Hali Gąsienicowej I.
© poisonek
Widok na Tatry z Hali Gąsienicowej II.
© poisonek
Widok na Tatry z Hali Gąsienicowej III.
© poisonek
Widok na Tatry z Hali Gąsienicowej IV.
© poisonek
Widok na Tatry z Hali Gąsienicowej V.
© poisonek
Kasprowy Wierch.
© poisonek
Stacja na Kasprowym Wierchu.
© poisonek
Goodman na Hali Gąsienicowej.
© poisonek
Poisonek na Hali Gąsienicowej.
© poisonek
Poisonek na Hali Gąsienicowej II.
© poisonek
Skocznia narciarska Wielka Krokiew.
© poisonek
- DST 59.60km
- Aktywność Jazda na rowerze
Spełnianie marzeń. Dzień trzeci.
Niedziela, 16 października 2011 • dodano: 17.10.2011 | Komentarze 7
Trzeci i ostatni dzień spełniania marzeń nad Bałtykiem. Dziś przepiękna pogoda - pełne słońce, lekki wiaterek i znośna temperatura. Postanowiliśmy dziś ze Zbyszkiem odwiedzić Rzucewo i obejrzeć tamtejszy zamek oraz zajrzeć do Pucka. Pojechaliśmy obejrzeć te miejsca troszkę okrężną drogą, gdyż chcieliśmy ponownie zahaczyć o klif w Jastrzębiej Górze. Pierwszego dnia trafiliśmy tam na bardzo urokliwe miejsce, którego dziś za cholerę nie mogliśmy znaleźć. W końcu jednak po kilku próbach udało się tam dotrzeć. Po chwili na zdjęcia jechaliśmy już w stronę Mieroszyna i dalej przez Strzelno, Łebcz i Gnieżdżewo gdzie na polach pasą się majestatyczne prądotwórcze wiatraki. Następnie Puck i Rzucewo z tamtejszym zamkiem Jana III Sobieskiego. Przy okazji zjechaliśmy dróżką za zamkiem nad Zatokę Pucką, która w tym miejscu jest prześliczna. Po krótkim relaksie w Rzucewie pojechaliśmy do Pucka na tamtejsze ciekawe molo. Ostatnie zdjęcia nad morzem i niestety trzeba było wracać. Zrobiliśmy to w ekspresowym tempie przez Gnieżdżewo i Swarzewo (miejscami licznik długo wskazywał 38 - 40 km/h). Do Władysławowa dotarliśmy o 14:00 a za godzinę już siedzieliśmy w samochodzie w drodze do Częstochowy.
Warto marzyć. Warto spełniać marzenia. Morze i plaża na rowerze - coś cudownego...Wąwóz Chłapowski.
© poisonekNa klifie w Rozewiu.
© poisonekNa klifie w Jastrzębiej Górze.
© poisonek"Gwiazda Północy" - najdalej na północ wysunięty punkt Polski.
© poisonekWiatraki w Gnieżdżewie.
© poisonekZamek Jana III Sobieskiego w Rzucewie.
© poisonekPoisonek w pomniku przyrody
© poisonekZatoka Pucka w Rzucewie.
© poisonekNad Zatoką Pucką w Rzucewie.
© poisonekPoisonek nad Zatoką Pucką w Rzucewie.
© poisonekZatoka Pucka w Rzucewie.
© poisonekPoisonek na molo w Pucku.
© poisonekPoisonek na molo w Pucku II.
© poisonek